Moreno: Nie czuję się winny
Sam Moreno, co niewiarygodne, ale prawdziwe, nadal twierdzi, że jego decyzje nie miały decydującego wpływu na wyeliminowanie azzurrich.
„Nie ma czegoś takiego jak doskonałe sędziowanie. Tamten mecz stanowił ważny epizod w mojej karierze arbitra, ale wszyscy mamy prawo do pomyłek, dopóki jesteśmy żywi. Tylko zmarli są nieomylni. Bądźmy jednak obiektywni. Przy golu Włochów Vieri był powstrzymywany i gdyby nie strzelił, gwizdnął bym rzut karny. Przy bramce wyrównującej wynik spotkania Panucci dotknął piłki ręką – nie reagowałem, ponieważ Koreańczycy strzelili gola. Złota bramka Ahn Jung-hwana padła po prawidłowej akcji. Nie mam sobie nic do zarzucenia. Nie uważam, żebym wypaczył wynik spotkania”.
W wywiadzie udzielonym równo po 20 latach od tego spotkania Moreno stwierdził, iż ów mecz był jednym z jego najlepszych w karierze.
Po całym tym czasie wciąż otrzymuję obelgi w mediach społecznościowych od włoskich fanów, ale mam czyste sumienie. To było jedno z lepiej poprowadzonych spotkań w mojej karierze.
„Czerwona kartka dla Tottiego była jednym z najbardziej krytykowanych incydentów tego spotkania, ale jeśli spojrzeć na nagranie wideo, można zauważyć, że koreański zawodnik dosięga piłki pierwszy. Włoch potyka się i upada, próbując symulować faul, dlatego otrzymał drugą żółtą kartkę. Przepisy przewidują kartki za symulację. Szanuję je, a nagrania są moim zdaniem jednoznaczne. Totti nawet nie protestował, to Vieri i Angelo Di Livio się skarżyli. Jeśli zawodnik zostaje ukarany i nie protestuje, to wie, że popełnił błąd. Takie właśnie było zachowanie Tottiego po otrzymaniu czerwonej kartki”.
W tym samym wywiadzie jednak ekwadorski arbiter przyznał, że żałuje jedynie jednego incydentu, w którym mógł podjąć inną decyzję: „W 72. minucie Sun-Hon Hwang przewrócił Zambrottę, co spowodowało, że ten ostatni musiał opuścić boisko z powodu kontuzji. To jedyna sytuacja, która skłoniła mnie do refleksji przez lata. Teraz, z perspektywy czasu, dałbym czerwoną kartkę koreańskiemu zawodnikowi”.
Natomiast jeśli chodzi o niesłusznie anulowaną bramkę Damiano Tommasiego z powodu spalonego, Moreno zrzuca całą winę na sędziego liniowego tamtego spotkania – Jorge Ratallino.
Okradziona Hiszpania
„A przecież Włosi nas ostrzegali” brzmiało krótkie zdanie, wypowiedziane przez hiszpańskiego komentatora w radiu. Słowa te wybrzmiały z pewną dozą przerażenia i skrywanym gniewem, wobec zdarzeń, które przecież podobnie jak Hiszpanie przeżywali Włosi parę dni wcześniej.
Po odesłaniu azzurrich do domu, Koreańczycy trafili w ćwierćfinale na drużynę La Roja. Spotkanie prowadził wspomniany wcześniej el-Ghandour, który na Półwyspie Iberyjskim stał się odpowiednikiem swojego ekwadorskiego kolegi po fachu.
Nieuznane bramki Fernando Morientesa i Rubena Baraji, niepodyktowane rzuty karne oraz niesłuszne spalone. Zawodnicy Jose Antonio Camacho po bezbramkowym remisie dotrwali do rzutów karnych, po których ostatecznie odpadli, przegrywając konkurs „jedenastek” 3:5.
„Nie wiem, dlaczego po tak wielu latach Hiszpanie dalej są na mnie wściekli. To nie ja popełniałem błędy, tylko sędziowie liniowi. Jestem muzułmaninem, religia surowo zabrania mi przyjmowania i dawania łapówek. Hiszpanie mogli lepiej wykorzystać swoje rzuty karne” – skwitował po spotkaniu egipski arbiter.
Podobnie jak we Włoszech, zniesmaczeni okolicznościami przegranej byli nie tylko zawodnicy, ale i przedstawiciele państwa. Rzecznik hiszpańskiego rządu, Pio Cananillas oświadczył, że „anulowana bramka Morientesa to obraz, którego niestety nie da się zapomnieć”. Jednak w ramach szacunku dla polityki zagranicznej, żadne oskarżenia nigdy nie zostały wysunięte.
Antybohaterowie
Reprezentacja Korei trafiła do półfinału mistrzostw świata jako pierwsza w historii azjatycka drużyna. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach. W jednym momencie zawodnicy, prowadzeni przez Hiddinka stali się bohaterami swojego własnego kraju i znienawidzonymi przez wszystkich piłkarzami, przepychanymi przez cały turniej do sukcesu przez sędziów. Medalu jednak nie zdobyli, przegrali z Niemcami w półfinale 0:1, a w meczu o trzecie miejsce, mimo usilnych starań arbitrów, lepsza okazała się Turcja.
Do dziś jednak zwycięstwa Koreańczyków nad Włochami i Hiszpanami wspomina się z niesmakiem. Aż trudno uwierzyć, że wszystko to wydarzyło się naprawdę, na oczach milionów widzów na całym świecie…