Przyznam, że do napisania tego felietonu zbierałem się dość długo, a jedna myśl wciąż nie daje mi spokoju i kłębi się w mojej głowie. W końcu nadszedł czas by trochę to poukładać i przelać na papier, chociaż wiem, że to mało popularna teza. Zapraszam wszystkich do dyskusji!
Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się 3 kwietnia 2018 roku, podczas ćwierćfinałowego meczu Juventusu z Realem. Niesamowita bramka z 64. minuty, która wprawiła w zachwyt wszystkich (wliczając w to tifosich Starej Damy) kibiców zgromadzonych na Juventus Stadium. Owacje na stojąco i zasiane ziarno w głowie Ronaldo o transferze do Włoch. Taką historie przynajmniej opowiada sam piłkarz, choć wiadomo również, że romansowało z nim Napoli. Azzurri mimo wszystko byli na przegranej pozycji, bo nie byli w stanie finansowo udźwignąć tego transferu. Zwłaszcza pensji Portugalczyka.
Co było poźniej wiedzą chyba wszyscy. Niekończące się plotki i szaleństwo transferowe. W końcu pojawia się oficjalna informacja. 10 lipca 2018 roku Andrea Agnelli osobiście dopiął transfer piłkarza z innej galaktyki do Juventusu.
Władze Starej Damy tym gestem zdawały się wysyłać sygnał „patrzcie, możemy wszystko”. W tym momencie mogli. Cristiano Ronaldo został zawodnikiem Juventusu. Od tego momentu wszystko miało być inaczej. Juventus miał być potężniejszy, bezkonkurencyjny, a Ronaldo miał być receptą na wygranie wyczekiwanej przez klub od ćwierć wieku Ligi Mistrzów.
Coś jednak nie zadziałało tak jak powinno. Juventus, pomimo posiadania w składzie tak genialnego piłkarza, zaczął zaliczać równię pochyłą. Sukcesy na lokalnym podwórku nadal były, nie przychodziły jednak już z taką łatwością jak wcześniej. Można mówić, że wzrósł poziom rywali. Zgoda, ale jednocześnie poziom Juventusu się obniżył. W gablocie przeznaczonej na europejskie trofea bianconerich przybyło jedynie kurzu.
Od momentu zakontraktowania Ronaldo polityka transferowa klubu uległa zmianie. Trudniej jest zdobyć konkurencyjne nazwisko, które wzniesie Starą Damę na wyższy poziom, a przecież CR7 miał działać jak magnes. Być może jego osoba nadal tak działa, ale klubowy budżet już zdecydowanie mniej. Do Staraj Damy nie trafił żaden piłkarz mogący zrobić różnicę na poziomie europejskim. No, poza de Ligtem, którego ściągnięto do Turynu bardziej na zasadzie podobnej jak kiedyś Diego Ribasa – bo chcieli tego kibice. Nikt, kto mógłby straszyć w takim stopniu lub podobnym, co Portugalczyk.
Zgoda, pod uwagę należy wziąć również dość istotny czynnik, jakim jest sytuacja związana z koronawirusem. Jej nie dało się przewidzieć, a sieje ona spustoszenie w na całym świecie, nie tylko w futbolu. Jednak gdyby nie fakt wysokiego kontraktu Portugalczyka, Juventus mógłby przynajmniej trochę lepiej wyjść w czasie kryzysu. Pieniądze jakie klub wydaje na utrzymanie Ronaldo są przecież ogromne i to w połączeniu z pandemicznym załamaniem jest tragiczne w skutkach.
Problem z CR7 w moim odczuciu nie istnieje jedynie na płaszczyźnie ekonomicznej klubu, która w sumie nie powinna być moim bólem głowy. Dodatkowo przecież mówi się, że marka jaką sam w sobie jest Ronaldo dla Juventusu to żyła złota. Ja uważam jednak, że nie tak do końca. Faktem jest wzrost popularności klubu, kibice z różnych zakątków świata, rozpoznawalność, większa sprzedaż koszulek. Jednak, czy na pewno?
Popularność klubu owszem wzrosła, ale tak samo szybko spadnie, kiedy Ronaldo odwiedzi szatnię klubu po raz ostatni. Codziennie obserwuję w mediach społecznościowych wpisy rzeszy fanów Ronaldo. Nie są to fani Juve, to fani jednostki. Kiedy Portugalczyk zasiadał na ławce wielokrotnie widziałem komentarze w stylu: „Jeśli nie gra Ronaldo, nie oglądam”. Sprzedaż klubowych trykotów istotnie wzrosła, pamiętajmy jednak że przychód idzie głównie do Adidasa.
Obecność Portugalczyka niesie ze sobą również problem sportowy. Zdaje się, że Juve zatraciło swoją tożsamość. Nie chce rozwlekać się tutaj nad stosowaną taktyką, gdyż nie chodzi tu o to, jakie na boisku zadania otrzymywali poszczególni piłkarze od Allegriego, Sarriego, czy Pirlo. Bardziej chodzi o to, że gdy sam „kosmita” gra źle, cała drużyna poddaje się temu i również nie gra nic wielkiego. Odpowiedzialność za wynik skupiona jest na osobie Ronaldo, a to tylko człowiek, jak każdy z nas. Nie jest w stanie wygrać wszystkich spotkań w pojedynkę.
Oczywiście były takie mecze, jak choćby słynne spotkanie z Atletico, gdzie niejednokrotnie Ronaldo ratował wynik oraz drużynę swoją indywidualną grą. Gość ma już jednak 36 lat, starzeje się niczym wino, ale mimo wszystko wydolność jego organizmu, wbrew legendom, ma swoje ograniczenia i tego nie zatrzyma nikt. Spadki formy, takie jak chociażby obecny, bedą się zdarzać. Będzie też rosła frustracja, bo piłkarz o takiej mentalności sam do siebie ma pretensje o słabą grę. Do tej pory CR7 zdobył dla Juve 88 bramek w 116 meczach oraz zaliczył 21 asyst. Wynik bardzo imponujący, jak również smutny. Dlaczego? Jeśli odejmiemy te wszystkie bramki z dzisiejszego Juventusu nie zostałoby nic.
Patrząc na obecny skład jest Ronaldo i długo, długo nic. Poźniej kilka indywidualności i masa przeciętności. Żadnego zawodnika na miarę europejskiej czołówki. Na dzień dzisiejszy druga linia Starej Damy nie istnieje. Bianconeri mieli stawać się maszyną i potęgą z bestią w napadzie w postaci Ronaldo. Tymczasem drużyna traci swój charakter i zatraca się w słabych występach. Czy jest to wina osób odpowiedzialnych za transfery? Tak, ale uważam, że nie doszło by to do tego, gdyby nie transfer ponad stan w postaci Portugalczyka. Pieniądze przeznaczone na ten kosmiczny zakup można było zainwestować w bardzo dobrych piłkarzy do środka pola. Obecna kadra naprawdę nie wygląda dobrze, biorąc również pod uwagę rychłą emeryturę Chielliniego i Bonucciego oraz obecne problemy z dojściem do formy Dybali.
Tego, czy Juventus z Ronaldo w składzie wyglądałby lepiej, gdyby nie wszechobecny koronawirus, nie dowiemy się już nigdy, chociaż można gdybać, że sytuacja wyglądałaby ciut inaczej. Może niewiele lepiej, ale wciąż lepiej niż obecnie.
Jeśli chodzi o samą drużynę Juventusu, bardzo brakuje mi większego akcentu włoskiego. Tęsknię za jakościowym ItalJuve i zżera mnie zazdrość gdy patrzę na Barellę biegającego w koszulce Interu, Locatellego z Sassuolo, czy wcześniej na zdrowego Zaniolo w trykocie Romy. Czy trafiliby do Juventusu, gdyby nie było Ronaldo? Nie wiem. Wiem natomiast, że byłyby na to środki. Tak samo jak na zakontraktowanie jakiegoś młodego napastnika. Przede wszystkim, zakładając że to co podawały media rzeczywiście było kością niezgody pomiędzy zarządem a Marottą, były dyrektor sportowy nadal siedziałby za biurkiem w Turynie.
Cristiano Ronaldo obecnie dla Juventusu jest wielkim balastem z punktu widzenia ekonomicznego oraz sportowego. W moim odczuciu drużyna jest za bardzo uzależniona od tego zawodnika, przy czym zatraciła swoją tożsamość. Dodatkowo nie jest w stanie działać na rynku transferowym w sposób przemyślany i jakościowy (pomijam rolę Paraticiego, bo to osobny temat). Człowiek który miał wznieść bianconerich na wyżyny i zagwarantować upragniony puchar, sam frustruje się swoją grą i poczynaniami swoich kolegów z drużyny, którzy do światowego topu nie należą.
Podsumowując, drużyna Juventusu od czasu CR7 gra nierówno i nie ma już takiej jakości. Po najlepszej w Europie linii pomocy pozostało tylko wspomnienie. Drużyna jest za bardzo uzależniona od jednostki. Klubowa kasa nie jest w najlepszej kondycji. Sam zawodnik jest na tyle ważny dla Juve, że bez niego jest ogromna pustka. I wreszcie – w klubowej gablocie nadal nie znalazło się trofeum, po które przybył tutaj Portugalczyk.
W żadnym wypadku nie ujmuję wielkości Ronaldo, jego osiągnięć, zdobytych bramek, asyst i tego jak wiele daje Juventusowi. Martwi mnie tylko to, że im więcej on daje, tym jeszcze więcej odbiera. Z CR7 jest źle, ale bez niego byłoby jeszcze gorzej. I to jest dla mnie najbardziej przerażajace w obecnej sytuacji Starej Damy.