Moreno Torricelli

Moreno Torricelli: chłopak z prowincji, który stał się legendą

Świat sportu, a w szczególności piłki nożnej jest bezwzględny i rządzi się ściśle określonymi regułami. Wszyscy aspirują by wejść na sam szczyt piramidy, jednak tylko nieliczni się tam dostają, dzięki swojemu talentowi i ciężkiej pracy. Każdy dzieciak chciałby biegać po „złotych polach” europejskich boisk, zamiast po obłoconych skwerach. By spełnić swe marzenia potrzebnych jest wiele godzin intensywnych treningów i przejście każdego szczebla kariery. No, chyba, że twój talent i umiejętności pozwolą Ci przeskoczyć z sektora młodzieżowego prosto do profesjonalnego zespołu i windą wjechać na sam szczyt. Tak było w jego przypadku.

Piłkarską karierę rozpoczął dopiero w wieku 18 lat. Zawędrował z prowincji na sam szczyt, dzięki Trapattoniemu. W klubowej piłce zdobył wszystko. Był niezwykle skromny i tak samo waleczny. Stał się ikoną lat ’90 Juventusu. Oto niezwykła historia Moreno Toricelliego.

Torricelli: wielki talent

Na świat przyszedł 23 stycznia 1970 roku w miejscowości Erba na prowincji Como w Lombardii. Od najmłodszych lat wykazywał spore umiejętności i chęci do gry w piłkę. W jego rodzinnej miejscowości na próżno było szukać jednak drużyny piłkarskiej. Z pomocą rodziców zakotwiczył w małym klubie AS Oggiono Calcio, w regionie Lecco. Jego talent nie wystrzelił w górę od razu. Moreno rozwijał się spokojnie, jednak na tyle szybko, że został zauważony przez Folgore Caratese. Spędził tam dwa lata, pracując jednocześnie w fabryce mebli Spinelli. „Dziwnie jest wracać myślami do lat, gdzie zwycięstwo warte było jedynie piwa i obiadu z kolegami, są to jednak niezapomniane chwile” – mówił po latach Torricelli.

Na sam szczyt

W 1992 roku następuje przełom w karierze Moreno, jakiego nikt nie mógł się spodziewać, a już na pewno nie 22 letni Torricelli. Talent piłkarza został zauważony przez świeżo upieczonego dyrektora generalnego drużyny Lecco, Claudio Gentile, który jeszcze niedawno był odpowiedzialny za sektor młodzieżowy Juventusu. Gentile mający wciąż świetne relacje ze Starą Damą chwycił za telefon i powiadomił Giovanniego Trapattoniego o swoim odkryciu. Po takiej rekomendacji Trap podejmuje w swoim odczuciu jedyną słuszną, dla innych szaloną, decyzję – Torricelli będzie grać dla Juventusu. Nikt o zdrowych zmysłach nie miał prawa sądzić, że ta decyzja może wpłynąć tak pozytywnie na Juventus i na samego zawodnika. Nie wiem ilu w historii znalazło się „szaleńców”, którzy tak bezgranicznie zaufali zawodnikowi, który nie kopał piłki nawet na poziomie Serie B (czy jej odpowiednikowi w innych ligach).

Dwudziestodwuletni kibic Interu nagle staje się bohaterem bajki. Początkowo gdy otrzymuje propozycję, myśli, że ktoś robi sobie z niego żarty. Szybko jednak zgadza się na dołączenie do Juventusu, pomimo swojego przywiązania do barw nerazzurrich. Odrzucenie takiej możliwości byłoby czystym szaleństwem. Na trzy dni przed wyjazdem do Turynu ponownie otrzymuje telefon z powołaniem na letni obóz treningowy Starej Damy. Całe szczęście, że bianconeri zdecydowali się na ten krok, gdyż po dłuższym czasie Torricelli kompletnie przestał wierzyć w fantazję o grze w Juventusie – telegram, potwierdzający jego dołączenie do Starej Damy nigdy nie dotarł z powodu literówki w adresie.

Tak rozpoczyna się piękna przygoda Geppetto (przydomek nadany przez Roberto Baggio), która obfituje w sukcesy. Moreno łapie się do pierwszego składu Juventusu już w drugim meczu Serie A i pozostaje tam na długo. Nie oznacza to jednak, że Torricelli stale był głaskany po głowie przez Trapattniego. Wręcz przeciwnie, Trap był bardzo surowy i wymagający. Wmówił Moreno, że ten jest strasznie drewniany, co zmusiło go do jeszcze intensywniejszych treningów i poświęceń. Efekt był błyskawiczny. Torricelli do komentarza trenera, sam od siebie dorzucił, że jego lewa stopa jest niczym motyka, używana przy wykopkach ziemniaków.

Torricelli-Lippi

Pierwszy sezon Geppetto w Juventusie nie zakończył się najlepiej w wyścigu po scudetto. Stara Dama zajęła dopiero 4 miejsce, jednak zawodnicy bianconerich odbili to sobie w Pucharze UEFA, wygrywając w finale z Borussią Dortmund 3:0 po dwóch bramkach Dino Baggio i jednej Andreasa Möllera. Tym samym Torricelli już na początku swojej bajkowej opowieści sięga po międzynarodowe trofeum. W kolejnym sezonie Juventus nie miał już tyle szczęścia odpadając w pucharze na etapie ćwierćfinału. Nie poszło także w Serie A, gdzie Stara Dama musiała uznać wyższość Milanu. Był to również ostatni sezon Trapattoniego w Juventusie. Nastała era Marcello Lippiego.

Nowy trener Starej Damy nie miał już tak dobrych relacji z Torricellim. „Wiele zawdzięczam Trapattoniemu. Nikt nie dał mi jednak nic za darmo, a już na pewno nie Lippi. Po prostu wiosłowaliśmy w tym samym kierunku. Jeśli masz wspólne cele maszerujesz dalej z grupą, nawet jeśli nie po drodze Ci z trenerem” – wspominał Moreno. Pomimo chłodnych stosunków Lippi pomógł Torricellemu rozwijać się technicznie i wzmacniać swoją pozycję w Juventusie. Kolejne trzy sezony w barwach Starej Damy to pasmo sukcesów, w których Moreno miał czynny udział. Bianconeri sięgnęli po trzy scudetti, Superpuchar Włoch, upragnioną Ligę Mistrzów, Superpuchar Europy i Puchar Interkontynentalny.

Torricelli był na szczycie, wygrał każde możliwe do zdobycia trofeum w klubowej piłce. Sam jednak najlepiej wspomina zdobycie Ligi Mistrzów: „Mecz z Ajaxem na Stadio Olimpico był moim najlepszym meczem w karierze. Moja matka, płakała przed telewizorem. Wcześniej zdarzyło się to tylko w 1982 roku, kiedy Cabrini nie strzelił karnego. Jej idolem od zawsze był Cabrini, chociaż jak mówi to było zanim pojawił się jej syn, czyli ja”.

Nieoczekiwane pożegnanie z Juve

W 1997 roku Torricelli doznał poważnej kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych. Nigdy nie stracił pewności siebie i optymizmu, jednak jego czas w Juventusie powoli dobiegał końca. Latem 1998 roku kierownictwo Starej Damy bez ostrzeżenie wystawiło go na listę transferową. Oburzony i rozczarowany Moreno odmówił dołączenia do Middlesbrough i postanowił dołączyć do Fiorentiny, gdzie na ławce trenerskiej był ten, który jako pierwszy w niego uwierzył. W barwach Juventusu Torricelli wystąpił w 230 meczach, zdobywając 3 bramki oraz 5 asyst. Na boisku spędził łącznie 18 852 minuty.

Po owocnym w sukcesy okresie w Turynie, Moreno dołączał do Fiorentiny z mocno ugruntowaną pozycją. Razem z Batistutą, Repką, Rui Costą i Toldo miał prowadzić nowy klub ku sukcesom. W pierwszym sezonie wraz z kolegami zdobył trzecie miejsce w lidze. Poźniej niestety było już tylko gorzej, tym bardziej, że przed kolejnym sezonem violę opuścił Batigol. Fiorentina zajęła zaledwie siódme miejsce. Sezon 2000/01 był jeszcze gorszy, klub zakończył zmagania na dziewiątej lokacie. Po rozegraniu jeszcze dwóch sezonów opuścił Florencję na rzecz barcelońskiego Espanyolu, mając na koncie 123 występy i 3 bramki. W Hiszpanii wytrzymał zaledwie rok, by powrócić do Włoch w barwach Arezzo. Tam zakończył swoją piłkarską karierę.

Reprezentacja i zakończenie kariery

Po zawieszeniu butów na kołku zostaje trenerem. Niestety i w jego przypadku potwierdza się, że wspaniały piłkarz nie koniecznie musi być dobrym trenerem. Bycie szkoleniowcem zdecydowanie nie należało do sukcesów Torricellego. Pomimo swojego uporu i cierpliwości, bez osiągnięć prowadził Pistoiese oraz Valdarno.

Torricelli nie miał również zbytnio szczęścia do występów w kadrze narodowej. Pomimo bardzo dobrych występów w Juventusie nie otrzymywał powołania do reprezentacji. Na jego pozycji była zbyt duża konkurencja, a w oczach Sacchiego, Maldiniego i Zoffa Torricelli przegrywał tę rywalizację. Pierwszym meczem, jaki Moreno rozegrał w kadrze, było towarzyskie starcie z Walią przed Euro ’96. Moreno został nawet powołany na ten turniej, ale wystąpił tylko w grupowym spotkaniu z Niemcami. Otrzymał również powołanie na mundial w 1998 roku, jednak nie powąchał nawet murawy.

Dalsze losy

Przez wiele lat Torricelli mieszkał we Florencji, którą uważa za najpiękniejsze miasto we Włoszech. W 2010 roku pochował chorą na białaczkę żonę, z którą miał trójkę dzieci: Ariannę, Alessio i Aurorę. W 2014 roku przeprowadził się do Lillianes, w dolinie Aosty, gdzie jako dyrektor techniczny wspiera trenerów w przygotowaniu i ocenianiu zawodników. Do przeprowadzki w góry skłoniła go nie praca, a miłość.

Kilka lat po śmierci jego żony pojawiła się w jego życiu kolejna kobieta, która pozwoliła Moreno otrząsnąć się ze straty. Poza swoją obecną pracą, Torricelli jest obecny w mediach przy okazji udzielania wywiadów na temat poczynań Juventusu i Fiorentiny. Pojawia się też na boisku w drużynie legend Juventusu. Zdarza mu się również odwiedzić Allianz Stadium w roli kibica Starej Damy. Nadal nosi swoje długie włosy i jest wiernym fanem Black Sabbath i Ozziego Osbourne’a. Chociaż jak sam uważa, złagodniał i zdarza mu się słuchać także innych rzeczy, to wciąż pozostaje pod wpływem rocka.

Udostępnij ten tekst:

Powiadom
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze