Marcello Lippi – jako piłkarz nie powalał na kolana, chociaż był filarem obrony Sampdorii. Jego kariera nie obfitowała jednak w żadne sukcesy. Jako trener i selekcjoner napisał niezapomniane rozdziały historii piłki nożnej, stając się jednym z najbardziej utytułowanych włoskich trenerów wszech czasów. Został autorem sukcesów Juventusu, reprezentacji Włoch, a także chińskiego Guangzhou Evergrande. Jego znakiem rozpoznawczym było cygaro, a także niezwykła klasa.
Kariera piłkarska
Marcello Romeo Lippi urodził się w nocy 11 kwietnia 1948 roku w Viareggio. Ponieważ jednak była to akurat niedziela i szpitalna restauracja już nie funkcjonowała, jego narodziny oficjalnie odnotowano dopiero następnego dnia, w poniedziałek. Tym samym do metryki trafiła data 12 kwietnia.
Swoją karierę piłkarską rozpoczął w 1963 roku w zespole Viareggio Calcio, gdzie sześć lat później został zauważony przez skautów Sampdorii. Blucerchiati zdecydowali się na zakup 21-latka, jednak by ten mógł się rozwijać, wysłali go na roczne wypożyczenie do trzecioligowej Savony.
Po powrocie do Genui w 1970 roku zadebiutował w Serie A, dzięki trenerowi Fulvio Bernardiniemu, który był dla Lippiego jednym z punktów odniesienia w karierze szkoleniowca.
Jako libero, Lippi występował w barwach Sampdorii przez kolejne dziewięć sezonów, zostając w końcu kapitanem i jednym z najważniejszych zawodników drużyny w latach 70., w których zespół ten miał stabilną pozycję w Serie A (z wyjątkiem dwóch sezonów, spędzonych na zapleczu pierwszej ligi). Mając na koncie 239 występów w barwach blucerchiatich zajął 12. miejsce na liście najczęściej występujących piłkarzy klubu w meczach ligowych.
Latem 1979 roku, w wieku 31 lat przeniósł się do Pistoiese, w którym spędził kolejne dwa sezony, przyczyniając się swoją grą i doświadczeniem do historycznego awansu arancionich do Serie A. Radość z triumfu nie trwała jednak długo, gdyż beniaminkowi nie udało się utrzymać i po sezonie drużyna spadła z hukiem z powrotem do Serie B. Przed zakończeniem kariery piłkarskiej Lippi występował jeszcze w Lucchese, w którym ostatecznie zawiesił buty na kołku w 1982 roku.
Trudne początki i zbieranie doświadczenia
Jak często bywa, również w przypadku Lippiego początek kariery szkoleniowca nie był łatwy. Młody trener był nastawiony jednak na gromadzenie cennego doświadczenia. Jako pierwsza do swojego byłego zawodnika wyciągnęła rękę Sampdoria, zatrudniając go jako trenera drużyny młodzieżowej, w której spędził trzy lata. Po tym czasie uznał, że czas spróbować z seniorską piłką.
Jego pierwszym profesjonalnym zespołem została toskańska Pontedera, występująca w Serie C2, z którą w 1986 roku dotarł do finału Coppa di Lega Italo-Inglese, przegrywając z Piacenzą. W kolejnym roku piastował już urząd trenera Sieny, grającej w Serie C1, jednak został zwolniony po zaledwie kilku miesiącach z powodu słabych wyników i protestów ze strony kibiców.
Po nieudanej przygodzie ze Sieną ponownie trafił do Serie C2, by poprowadzić Pistoiese. Jednak i w tej drużynie nie zagrzał długo miejsca. Problemy finansowe doprowadziły do bankructwa klubu, a Lippi zmuszony był szukać nowego pracodawcy. Kolejną szansę otrzymał od Carrarese, z którym zajął ostatecznie siódme miejsce w Serie C1.
W 1989 roku nadeszła wymarzona okazja. Na zatrudnienie toskańskiego szkoleniowca zdecydował się prezes Ceseny, Edmeo Lugaresi. Dla Lippiego był to ogromny skok w karierze, mógł bowiem pokazać się światu na boiskach Serie A. Pierwszy sezon był godny zapamiętania: w kampanii 1989/90 zespół odniósł sukces i utrzymał się w najwyższej klasie rozgrywkowej, zajmując 14. miejsce w klasyfikacji.
Kiedy wydawało się, że wszystko zacznie się układać, nadszedł kolejny kryzys. Drugi sezon Ceseny pod wodzą Lippiego okazał się balansowaniem na granicy strefy spadkowej. Decydującym o przyszłości Lippiego okazał się mecz z Fiorentiną. Cesena ostatecznie zakończyła rozgrywki na ostatnim miejscu w tabeli z zaledwie dziewięcioma punktami na koncie. Lippi został zwolniony.
W sezonie 1991/92 objął zespół Lucchese, w którym kończył karierę piłkarską. Pomimo zajęcia dopiero dziewiątego miejsca w Serie B, toskański taktyk był chwalony za pracę oraz styl gry drużyny.
Świetne wyniki z Atalantą i Napoli
Po udanym sezonie w barwach rossonerich otrzymał kolejne powołanie od drużyny z Serie A. Tym razem usługami Lippiego zainteresowała się Atalanta. Lippi zrobił postęp, plasując się z La Deą na trzecim miejscu po rundzie jesiennej i ostatecznie kończąc zmagania na ósmej lokacie, zaledwie jeden punkt od awansu do Pucharu UEFA. Był to najlepszy wynik La Dei od czasów powojennych. Po sezonie zakończył jednak współpracę z Atalantą z powodu różnic poglądów z zarządem klubu.
Po udanym sezonie w Bergamo, przed startem sezonu 1993/94, do Lippiego zadzwonił Ottavio Bianchi, dyrektor sportowy Napoli. Przed szkoleniowcem z Viareggio postawiono wyzwanie utrzymania się w Serie A z zespołem azzurrich. Pomimo trudnej sytuacji finansowej w klubie, Lippi wykonał zadanie z nawiązką, kończąc sezon na szóstym miejscu i awansując do Pucharu UEFA. Był to moment przełomowy w jego karierze.
Podczas pobytu w drużynie spod Wezuwiusza osiągnął jeszcze jeden sukces. To dzięki niemu na szerokie wody wypłynęli: bramkarz Giuseppe Taglialatela oraz młodziutki, 21-letni obrońca Fabio Cannavaro.
„Zauważyłem jego umiejętności już podczas letniego obozu przygotowawczego. Sezon rozpoczęliśmy w bardzo słabym stylu, od dwóch porażek. Obrona mnie nie przekonywała, więc zdecydowałem się na radykalną zmianę, wprowadzając Fabio na stałe do środka obrony. Był młody, ale nie trzeba było wiele czasu, żeby zrozumieć, że stanie się prawdziwym mistrzem. Zagrał pierwszy mecz i już nie stracił miejsca w składzie.” – wspominał Lippi.
Brakujący element turyńskiej układanki
Latem 1994 roku Lippi otrzymał telefon z Turynu. W Juventusie niedawno skończyła się 20-letnia era prezesury Bonipertiego (1971-1990), a jego następcą został Vittorio Caissotti di Chiusano (1990-2003). Stara Dama wciąż przechodziła głęboką restrukturyzację. Na czele klubu stanęła tak zwana “Triada”, czyli: dyrektor sportowy Luciano Moggi, dyrektory generalny Antonio Giraudo oraz wiceprezes Roberto Bettega. Przed startem sezonu spore przetasowania zaszły również w kadrze. Do drużyny dołączyli: Ciro Ferrara, Alessio Tacchinardi, Didier Deschamps, Paulo Sousa, Robert Jarni. Natomiast z Turynem pożegnali się: Andreas Möller, Julio Cesar, Roberto Galia i Dino Baggio. Do finalizacji tej układanki wciąż brakowało jednego elementu – trenera, który poprowadziłby klub do sukcesów.
Od czasów Giovanniego Trapattoniego (1976-1986) w drużynie Starej Damy na ławce trenerskiej nie zasiadał nikt, kto mógłby zapewnić odpowiednią jakość. Po pierwszej kadencji Trapa szkoleniowcami byli Rino Marchesi, Dino Zoff i Luigi Maifredi. Żaden z nich nie zdołał zapewnić Juventusowi triumfów (za wyjątkiem Pucharu UEFA zdobytego w 1990 roku przez Zoffa). Nie udało się to także w drugim podejściu Trapattoniemu, który pożegnał się z bianconerimi, zostawiając pustą gablotę i odchodząc do Bayernu. Triada postanowiła zatem działać nieszablonowo. Postawiono na rewelację poprzedniego sezonu: Marcello Lippiego. Jak się później okazało, był to strzał w dziesiątkę.
Filozofia piłki nowego trenera, oparta na fizyczności, duchu poświęcenia i taktycznej dyscyplinie, trafiła na podatny grunt w grupie, która tak jak on pragnęła wielkich sukcesów. Szkoleniowiec rozbudził w zawodnikach głód zwycięstwa już na pierwszym spotkaniu z drużyną.
W swojej karierze nie zdobyłem żadnego trofeum. Wy z kolei nie wygrywacie nic już od 10 lat. Czas to zmienić. Razem staniemy przed długim, suto zastawionym stołem, gdzie każde trofeum będzie osobnym daniem. Nikt, podkreślam nikt, nie będzie odczuwać większego głodu niż my. Mamy obowiązek zawsze starać się wygrać wszystko, ponieważ takie jest przeznaczenie Juventusu. Nigdy nie zadowalajcie się drugoplanową rolą, która nie jest na miarę ambicji tego klubu. Być częścią Juventusu oznacza ciągłe dążenie do nowych celów
Powiedział, wyjaśniając filozofię Starej Damy. „Wygrane mistrzostwo? Dobrze, teraz Liga Mistrzów. Wygrana Liga Mistrzów? Świetnie, jest Puchar Interkontynentalny do zdobycia. Wygrany Puchar Interkontynentalny? OK, trzeba obronić scudetto. W Juventusie niewiele jest czasu na świętowanie”.
Najlepszy okres w karierze
Era Lippiego w Juventusie przyniosła pasmo tak długo wyczekiwanych sukcesów i była zarazem najlepszym okresem w karierze trenera z Viareggio. Za jego pierwszej kadencji, Stara Dama wygrała trzy mistrzostwa, Puchar Włoch, dwa Superpuchary Włoch, Ligę Mistrzów, Superpuchar Europy oraz Puchar Interkontynentalny. Pomimo nieudanych dwóch kolejnych prób, znalazła się także trzykrotnie w finale Ligi Mistrzów (1996, 1997, 1998). Pośród wszystkich triumfów szczególną rolę odgrywał właśnie „uszaty” puchar z sezonu 1995/96, który po dziś dzień jest wspominany przez kibiców z dużym sentymentem.
„Kiedy zdobyliśmy pierwsze scudetto, miałem wrażenie, jakbym tylko ja prawdziwie świętował, bo w tamtym okresie Juventus miał ich aż 22. Co innego było z Ligą Mistrzów. Ten puchar był równowartością każdego z tych lokalnych mistrzostw. Jego wagę podkreślał także wspaniały mecz, który rozegraliśmy przeciwko Ajaxowi”.
Po zakończeniu sezonu 1998/99 zarówno klub jak i Lippi uznali, że wszyscy potrzebują zmiany. Powodem były osłabione relacje trenera z zawodnikami, a także nienajlepsze wyniki drużyny.
Nieudany czas w Mediolanie
Po rozstaniu z Juventusem Lippi dołączył do Inter Mediolan, niejako idąc śladami Giovanniego Trapattoniego z 1986 roku. Dwa lata, spędzone na ławce trenerskiej nerazzurrich nie były jednak udane. Co prawda, w pierwszym sezonie Lippi wycisnął z drużyny maksimum, doprowadzając Inter, z kontuzjowanymi Ronaldo i Vierim, do czwartego miejsca w tabeli, premiowanego grą w Lidze Mistrzów, jednak dalej było tylko gorzej. Porażka z Lazio w Superpucharze Włoch na początku kolejnego sezonu, porażka na otwarcie sezonu z Regginą oraz szybkie pożegnanie z europejskimi pucharami po porażce z Helsingsborgiem IF. Dodatkowo bardzo złe wibracje w drużynie, z którymi Lippi nie potrafił sobie poradzić, popadając często w konflikty z zawodnikami – w szczególności z Taribo Westem i Roberto Baggio. Wszystko to złożyło się na szybkie pożegnanie z klubem nerazzurich. Massimo Moratti nie akceptował takiego stanu rzeczy i już na początku rozgrywek, 1 października, zwolnił toskańskiego taktyka.