Paolo Mantovani – był ewenementem, który kompletnie nie pasował do opisu tradycyjnej sylwetki prezesów włoskich klubów piłkarskich. Zawsze skromny, cichy i skupiony na budowie drużyny. Swój klub darzył ogromną miłością i jego dobro sportowe zawsze stawiał na pierwszym miejscu. W kilka lat zbudował drużynę, której mogli zazdrościć mu wszyscy.
Podczas prezydentury Mantovaniego kibice mogli świętować niezwykłe sukcesy klubu, który był naszpikowany gwiazdami. Mantovani zainwestował w klub bardzo dużo nie tylko pieniędzy, ale swojego zdrowia i dzięki temu poświeceniu mógł zbierać żniwo sukcesów. Za jego prezydenturą stała dziwnie szczera postawa i honor. To przesłanie które zdawało się mówić, że wbrew przeciwnościom i bez poświęcania swoich zasad i przekonań można zwyciężać. Najlepszym świadectwem tego jakim człowiekiem był Mantovani, niech świadczy to, że nawet będąc na najwyższych szczeblach calcio, zachował swoją godność i nie dał się wciągać w żadne gierki.
Przybycie do Genui
Urodzony w Rzymie Mantovani dorastał jako fan Lazio, ale dopiero po przeprowadzce do Genui w wieku lat 25, świat futbolu otworzył przed nim swoje możliwości – 1955 roku otrzymał posadę w Cameli Petroli. Stolicę Ligurii zdążył poznać i docenić już jako dziecko, teraz miał szasnę jeszcze bardziej zagłębić się w jej lokalnej kulturze. Zakochał się nie tylko w mieście, ale także odnalazł żonę i nowy klub, któremu zaczął kibicować – Genoę.
Mantovani był tak bardzo zafascynowany Gryfami, że razem z wieloma innymi kibicami, podpisał dwusezonową, kibicowską „subskrypcję”, w zamian za obietnice właściciela klubu, Giacomo Berrino, że ten nie sprzeda największej gwiazdy Genoi – Gigiego Meroniego. Obietnica ta okazała się jednak, jak to często bywa, bez pokrycia. Meroni odszedł do Torino za 300 milionów lirów. Mantovani był tym faktem tak zniesmaczony, że porzucił Genoę, a po latach zbudował potęgę ich zaciekłego lokalnego rywala.
Początki w klubie
Kiedy po raz pierwszy przybył do Sampdorii w 1973 roku, klub miał mniej niż trzy dekady i zdecydowanie ustępował Genui pod względem historycznych osiągnięć. Tymczasem Mantovani rozwijał się na własną rękę w świecie biznesu, zakładając własną firmę w przemyśle naftowym. Przez trzy lata łączył prowadzenie firmy z rolą sekretarz prasowego Sampdorii, w której wykazywał się bezwzględnym poziomiem szczegółowości. Krążyły nawet pogłoski, że posiadał szczegółowe raporty na wszyskich dziennikarzy, z którymi kiedykolwiek się kontaktował.
Po spadku Sampdorii do Serie B w 1977 roku i rezygnacji Glauco Lolli Gettiego z funkcji prezydenta klubu, drużyna potrzebowała sternika. Tymczasowo pozycję tę objął Edmondo Costa, jednak Sampdoria desperacko potrzebowała kogoś kto wniesie do klubu zarówno powiew świeżych ambicji jak i wsparcie finansowe. I tu pojawił się, cały na biało, Paolo Mantovani. Jako właściciel Pontoil, wraz ze wspólnikami, Lorenzo Nolim i Mario Continim, złożył ofertę wykupu Sampdorii. Oficjalne przejęcie klubu nastąpiło 3 lipca 1979 roku i rozpoczęło nową, wspaniałą erę w historii blucerchiatich.
Mantovani zostaje prezesem
Mantovani, podobnie jak inni prezesi, złożył wiele obietnic swoim kibicom, jednak w przeciwieństwie do nich starał się spełnić każdą z nich. Jego głównym celem było oczywiście przywrócenie Sampdorii do Serie A. Ambicje sięgały jednak jeszcze dalej, za punkt honoru postawił sobie zdobycie scudetto. Jednym z pierwszych elementów w kierunku spełnienia tych wzniosłych celów była budowa nowego kompleksu treningowego. Już w pierwszym roku rządów Mantovaniego otwarto Centro Sportivo Gloriano Mugnaini.
eby nie było jednak zbyt kolorowo, na początku swojej prezesowskiej kariery napotkał wiele trudności. W latach 1981-1983 brał udział w procesie sądowym dotyczącym jego pracy w Pontoil. Oskarżono go o uchylanie się od płacenia podatków, oszustwa i przemyt ropy. Ostatecznie został uniewinniony, choć w tym okresie miał również poważne problemy zdrowotne. Doznał ostrego zawału podczas porażki w Coppa Italia z Cagliari w marcu 1982 roku i musiał lecieć do Phoenix na operację serca.
Po uporaniu się ze wszystkimi problemami prawnymi i zdrowotnymi, Mantovani postanowił w pełni skoncentrować się na zarządzaniu Sampdorią. Opuścił więc przemysł naftowy i skupił się na spełnieniu swojej pierwszej obietnicy – awansie do Serie A. Cel ten został osiągnięty. Sampdoria pod wodzą Renzo Ulivieriego awansowała z trzeciego miejsca, ustępując jedynie Hellasowi i Pizie.
Budowa wielkiej Sampdorii
W przeciwieństwie do innych właścicieli Mantovani nie miał ukrytych motywów. Nie kierował Sampdorią, aby wzmocnić swoją reputację lub połechtać swoje ego, nie używał klubu jako zasłony dla wykroczeń finansowych i nie starał się wykorzystywać wyników swojego zespołu, jako sposobu na polityczne zyski. Sukces był końcem samym w sobie, a inwestycja Mantovaniego, w połączeniu z umiejętnościami scoutingu i negocjacyjnymi dyrektora sportowego, Paula Borei, zapewniły klubowi wielki rozkwit w Serie A.
W ciągu czterech lat w najwyższej klasie rozgrywkowej, w drużynie blucerchiatich, zaczęły pojawiać się duże nazwiska, takie jak Liam Brady, Trevor Francis, czy Graeme Souness. Ponadto Mantovani we współpracy z Boreą zakontraktowali obiecujących młodzików. Do Sampdorii dołączyli 19 letni Roberto Mancini z Bologny, 20 letni Fausto Pari z Parmy, czy 19 letni Gianluca Vialli z Cremonese. Wówczas nikomu nieznani, w przyszłości mieli stanowić o sile tej drużyny.
Niezwykłe relacje z zawodnikami
Z takimi nazwiskami, trener Ulivieri ugruntował miejsce Dorii w górnej części tabeli, a gdy przejmował go Eugenio Bersellini, blucerchiati zdołali zdobyć Puchar Włoch, a następnie wywalczyć awans do europejskich pucharów w 1985 roku.
Kiedy inni zarzucali Mantovaniemu nadmierne rozpieszczanie swoich graczy, ten stopniowo budował prawdziwie rodzinną atmosferę w klubie. Wydawało się niepisaną zasadą, że ci, którzy zdecydowali się dołączyć do Sampdorii, nie powinni chcieć odejść, nawet jeśli nadejdą wielkie kluby i wytoczą swoje działa. Szczególnie pochlebnie o swoim prezydencie wypowiadał się Gianluca Vialli. Opisywał go jako troskliwego ojca, który kocha swój klub, zawodników i trenerów. Mówił o traktowaniu ich, jak członków rodziny.
Mantovani przyjął zdecydowanie nieformalne podejście do negocjacji kontraktów ze swoimi zawodnikami, rozmawiając z nimi bezpośrednio i często zachęcając ich, aby nie zawierali długoterminowych umów z ustalonymi pensjami. Zamiast tego zaufał im, proponując renegocjowanie wynagrodzenia co roku. Na swój sposób próbował pielęgnować kulturę ciągłego samodoskonalenia — gracze wiedzieli, że jeśli będą się rozwijać z roku na rok, zostaną nagrodzeni finansowo. Podczas gdy inni prezydenci traktowali swoich piłkarzy jak towary, które można kupić i sprzedać, Mantovani chciał budować z nimi relacje. Jego podejście kłóciło się z rosnącą komercjalizacją piłki nożnej.
Złota era Vojadina Boškova
W 1986 roku, po zajęciu 12 miejsca w tabeli, Mantovani postanowił wprowadzić nieco świeżości w szeregi swojej drużyny i ponownie zmienił trenera. Nowym szkoleniowcem został Vujadin Boškov. Jak się poźniej okazało był to strzał w dziesiątkę.
Doświadczony Boškov szybko stał się kultowym bohaterem Sampdorii, ze względu na swoje dziwaczne aforyzmy, ale przede wszystkim wybitne cechy motywatora i taktyka. W pierwszych czterech sezonach u steru, jugosłowiański trener zdobył trzy trofea — Puchar Włoch w 1988 i 1989 roku oraz Puchar Zdobywców Pucharów w 1990 roku. To ostatnie osiągnięcie skłoniło Mantovaniego do zasugerowania światu, że włoski futbol ma nowego pretendenta do scudetto na horyzoncie.
Wiedząc jakimi nazwiskami dysponował klub, ciężko było znaleźć argumenty przeciw tezom prezesa Sampdorii. Na bramce stał wyjątkowo zwinny Gianlica Pagliuca, środek obrony obstawiał niezniszczalny Pietro Vierchowod. W pomocy biegali Toninho Cerezo, Pari, Lombardo oraz Katanec. Genialny duet napastników tworzyli zaś Gianluca Vialli i Roberto Mancini – Ci którzy dołączyli nie tak dawno dołączali do klubu jako żółtodzioby. Pomimo krytykowanych i wręcz wyśmiewanych metod prowadzenia drużyny, Mantovaniemu udało się zbudować zespół zdolny konkurować z każdym, nie tylko we Włoszech ale również w Europie. I dokładnie tak było w latach 1990-1992 Sampdoria przeżywała złoty okres. Tym samym spełnił swoje obietnice dane kibicom.
Upragnione scudetto i walka w Pucharze Europy
Prowadzona nadal w rodzinnej atmosferze Doria w końcu osiągnęła najważniejszy cel postawiony sobie przez Mantovaniego. W 1991 roku sięgnęła po swoje jedyne w historii scudetto, kończąc sezon zaledwie z trzema porażkami w 34 meczach, wyprzedziła o pięć punktów faworyta rozgrywek – AC Milan Arrigo Sacchiego. W kolejnym sezonie, Doria zadziwiła wszystkich, łącznie ze swoją drużyną, docierając do finału Pucharu Europy, w którym miała zmierzyć się z Barceloną.
Kataloński Dream Team Johana Cruyffa okazał się jednak lepszy w tym starciu, chociaż, by to rozstrzygnąć potrzeba było dogrywki, w której Ronald Koeman nie dał szans Pagliuce, wykonując rzut wolny. Doria musiała obejść się smakiem, jednak ich dotarcie do finału było dużo ponad czyjekolwiek oczekiwania. Biorąc pod uwagę, że był to pierwszy raz, gdy Barcelona w swojej wieloletniej historii sięgała po to trofeum, przy zaledwie 50 letniej historii Sampdorii, mówi wiele o szybkości i skali postępu klubu za panowania Mantovaniego. Tego dnia, 20 maja 1992 roku na Wembley zabrakło niewiele, by uważana przez cały czas za gorszą, bedącą w cieniu Genoi, drużyna stała się najlepszą w Europie. Był to ogromny skok, o którym nikt 13 lat wcześniej, gdy Sampdoria tułała się po Serie B, nie mógł sobie wyobrazić.
Finał na Wembley zakończył przygodę Boškova w Sampdorii, jednak nie był to jeszcze koniec silnej drużyny. Jego miejsce zajął Sven-Goran Eriksson. Do drużyny dołączył Ruud Gullit, David Platt oraz Des Walker. Niestety mimo wielkich nazwisk, nigdy więcej nie udało się osiągnąć takich wyników, jak w latach 1990-1992.
Śmierć Mantovaniego i koniec wspaniałęj Sampdorii
14 października 1993 roku wraz z odejściem Paolo Mantovaniego, który przegrał długą i wyniszczającą walkę z rakiem płuc, odeszła wielka Sampdoria, która ostatecznie zakończyła swój złoty okres. Prezes Dorii na zawsze zostanie zapamiętany jako człowiek o ciepłym i niewymuszonym uśmiechu, pełnym szacunku i nieskazitelnej opinii. Zamiast przyciągać uwagę, pracował po cichu w tle, by jego klub stawał się silniejszy i lepszy każdego dnia. Nie był zwykłym prezydentem; lubił piłkę nożną, kochał swoje miasto, a pieniądze które zarobił umiejętnie zainwestował w wybrany przez siebie klub.
Podobnie jak wielu innych, którzy zmienili bieg historii, widoczne są ślady spuścizny Mantovaniego. W mieście znajduje się ulica nazwana jego imieniem, a na obiekcie treningowym, który pomagał budować, znajduje się tablica poświęcona jego wspaniałej drużynie Sampdorii. Przedstawia ona piłkarzy świętujących zdobyte trofeum, a pod spodem wielkimi literami zapisane są „A Paolo… Anni indimenticabili”.
Na podstawie tekstu THE GENTLEMAN ULTRA