Gabriel Batistuta – nigdy nie lubił futbolu, traktował go jedynie jako pracę, którą jednak chciał wykonywać z pełnym zaangażowaniem i najlepiej jak potrafił. Uważany za jednego z najwybitniejszych napastników wszech czasów, znany w szczególności z potężnych uderzeń z woleja. Drugi najlepszy strzelec reprezentacji Argentyny i najskuteczniejszy napastnik, jaki grał w barwach Fiorentiny. Swoją karierę i dążenie do perfekcji okupił strasznym bólem, który towarzyszył mu aż do ukończenia 50. roku życia.
Urodził się 1 lutego 1969 roku w Avellaneda w Argentynie, jako syn Omara – lokalnego rzeźnika i Glorii – szkolnej sekretarki. Przyszło mu wychowywać się w skromnej i ubogiej rodzinie, w kraju, który aż trząsł się od kolejnych problemów społecznych i zamachów terrorystycznych. Co prawda, jego dziadek Melchior dorobił się małej fortuny, jednak w wyniku niestabilnej sytuacji w kraju oraz handlowego embargo, cały majątek prysł. Na domiar złego w 1976 roku kraj opanowała junta wojskowa, wprowadzając rządy terroru i dyktatury. „Wiem, co się wtedy działo w kraju, ale nie chcę do tego wracać. Mogę porozmawiać o dzisiejszej sytuacji w Argentynie. To jest najlepszy sposób, żeby zagwarantować, że całe to wyrządzone zło już nigdy się nie powtórzy” – wspominał po latach Batistuta.
Dzieciństwo
Wychowując się w skromnej rodzinie, w której z czasem pojawiły się trzy siostry, Gabriel jako dziecko nie wykazywał zainteresowania piłką nożną. Uwielbiał za to jeździć konno i ćwiczyć podczas jazdy różne niebezpieczne akrobacje. Będąc nieco starszym, zaczął interesować się koszykówką, w która często grał, jego największą pasją była jednak nauka. Przez krótką chwile chciał nawet zostać lekarzem. Studiował w instytucie technicznym Enet, dyplomu jednak nie otrzymał, przerywając edukację – otrzymując niespodziewanie szansę gry w poważnym futbolu.
Z futbolem styczność początkowo miewał jedynie w szkole. Wszystko zmieniło się podczas finałów mistrzostw świata w 1978 roku organizowanych właśnie w Argentynie. To właśnie wtedy, zainspirowany sukcesem albicelestich, w młodym Gabrielu, zrodziło się pragnienie doprowadzenia Argentyny do kolejnej wygranej w Pucharze Świata. Na fali tej euforii, Batistuta wraz z grupą przyjaciół z sąsiedztwa postanowił utworzyć swoją pierwszą drużynę piłkarską – Grupo Alegria.
„Nazwa odzwierciedlała to co siedziało w naszych głowach. Graliśmy wówczas na bardzo wąskim boisku, które nazywaliśmy ‚robakiem’. Byliśmy mali, biedni, pełni nadziei, ale również szczęśliwi. To mój prawdziwy, pierwszy zespół. Nigdy go nie zapomnę. To dlatego po latach wróciłem tutaj, żeby żyć w miejscu, z którego pochodzę. Do dziś spotykam chłopaków z Grupo Alegria. Idealna historia, którą napisało życie” – mówił w jednym z wywiadów.
Początki w profesjonalnym futbolu
Gdy już na poważnie zaczął myśleć o futbolu, rozpoczął treningi w lokalnej drużynie Platense Reconquista. Tam, podczas lokalnych mistrzostw prowincji, został wypatrzony przez skautów Newell’s Old Boys, których młodzieżową drużynę sensacyjnie Batistuta z kolegami ograli w finale. Trudno było nie zauważyć piłkarza, który praktycznie w pojedynkę poprowadził swój zespół do zwycięstwa, w dodatku ładując dwie bramki. Kiedy wieści od skautów dotarły do Newell’s i usłyszał o nich Marcelo Bielsa, będąc wówczas szkoleniowcem klubowej młodzieży, decyzja zapadła. Osiemnastoletni Batistuta miał przenieść się do nowego, większego klubu.
Problem w tym, że nie był do końca przekonany do tej zmiany. Dołączenie do profesjonalnego klubu i porzucenie domu rodzinnego nie do końca pasowała młodemu Argentyńczykowi. Wiązało się to bowiem z porzuceniem innych zainteresowań, a także edukacji i marzeń o pozostaniu lekarzem. Pragnienie zostania nowym Mario Kempesem było jednak zbyt silne. Ostatecznie postanowił zaryzykować, chociaż zagwarantował sobie, by w kontrakt wpisany został punkt mówiący o tym, że klub opłaci jego dalszą edukację w Rosario. Batistuta nigdy nie oszalał na punkcie futbolu na tyle mocno, by nie zabezpieczać się na wypadek niepowodzenia.
Reconquista, miasteczko, w którym wychowywał się Gabriel, jest dla niego również ważne z innego powodu. To właśnie tu w wieku 16 lat poznał swoją przyszłą żonę, która początkowo nie była nim zainteresowana. Batistuta nie poddał się jednak w swoich staraniach i ostatecznie poślubił Irinę Fernandez w 1990 roku. Ma z nią czterech synów.
W Newell’s Old Boys, w którym występował w latach 1987-1989, trenował pod okiem trenera Marcelo Bielsy. Jego braki techniczne jednak były na tyle poważne, że szkoleniowiec łapał się za głowę. Trzeba powiedzieć sobie wprost – Batistuta nie był typem piłkarza-dryblera, nie grzeszył techniką, był za to rosły, silny, szybki i nieustępliwy. Dodatkowo dysponował piekielnie silnym uderzeniem.
Bielsa stanął przed niesłychanie trudnym zadaniem nauczenia Batistuty boiskowej ogłady i poruszania się zgodnie ze schematami taktycznymi. Postępy rodziły się jednak w bólach. Ciężko było Gabrielowi przezwyciężyć tęsknotę za Iriną i resztą rodziny, których musiał pozostawić w Reconquistcie. Uczucie samotności trawiło go od środka, do tego stopnia, że zaczął mieć problemy z utrzymaniem odpowiedniej wagi.
Na szczęście, relacje z Bielsą były na tyle dobre, że trener potrafił wykrzesać z Batistuty to co w nim najlepsze. „Kiedyś pomyślałem sobie, że przez niego nigdy nie zostanę prawdziwym piłkarzem. Nauczył mnie jednak wszystkiego: ciężkiej pracy, a także trenować nawet w deszczowy dzień”. Determinacja piłkarza, by osiągnąć sukces, była ogromna. Po meczach i treningach, aby utrzymać się w Rosario i mieć za co żyć, Gabriel imał się różnych zajęć, od strzyżenia trawników po sprzątanie trybun.
Krótka przygoda z River Plate
Pomimo braków technicznych, potencjał drzemiący w Batistucie był tak duży, że trzymanie go w zespole juniorów było nieporozumieniem. Dzięki Bielsie, Gabriel z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem Newell’s, z którymi udało mu się dotrzeć do finału Copa Libertadores w 1988 roku. Pomimo porażki, po młodego napastnika zaczęła ustawiać się kolejka chętnych. Na czele całego ogona klubów zainteresowanych stanęło River Plate. Latem 1989 roku strony podpisały kontrakt, na mocy którego Gabriel przeniósł się do klubu ze stolicy Argentyny.
Niestety River Plate, a właściwie trenujący ich Daniel Passarella nie potrafił w pełni wykorzystać umiejętności Batistuty. Pomimo komplementowania jego profesjonalizmu, nie widział dla niego miejsca w drużynie i bez żalu pozbył się go z klubu. Zanim odszedł, Gabriel zdążył zdobyć 17 bramek dla tego klubu. Jego przygoda z River Plate skończyła się po zaledwie jednym, niepełnym sezonie.