Po rewelacyjnym, jak na beniaminka, starcie sezonu, drużyna Frosinone znacząco obniżyła poziom. W połowie trwających rozgrywek niemal wszyscy wróżyli Kanarkom spokojne utrzymanie, jednak tragiczne wyniki osiągane zimą przerodziły się w rozpaczliwą batalię o byt w najwyższej klasie rozgrywkowej. Czy uda im się utrzymać w Serie A, czy może zostaną zapamiętani po raz kolejny jako ogromne rozczarowanie, podzielając los Salernitany?
Start jak marzenie
Przed sezonem wielu ekspertów nie dawało Frosinone najmniejszych szans na utrzymanie i typowało ich jako pierwszych do spadku. Opinia na temat gialloazurrich zmieniła się jednak bardzo szybko. Po pierwszych dziesięciu kolejkach mieli na swoim koncie 12 punktów. Pozytywnie zaskakiwali widzów m.in. zwycięstwem nad Atalantą i remisem z Fiorentiną, zajmując wówczas bardzo satysfakcjonującą 12. pozycję. Oprócz dobrych wyników uwagę zarówno moją, jak i innych kibiców przyciągał także otwarty i wesoły styl gry, polegający na wymianie ciosów i szybkich kontratakach, stosowany przez ekipę Eusebio Di Francesco.
Defensywna tragedia
Kanarki szybko zyskały sympatię kibiców, ale równie szybko uwidoczniła się ich słabsza strona, wcześniej zapowiadana przez ekspertów. Mniej więcej od początku grudnia w drużynie Frosinone dało się zauważyć negatywną transformację. Na pogarszające się z tygodnia na tydzień wyniki miało wpływ wiele czynników. Zdecydowanie najbardziej rzucały się w oczy błędy indywidualne w defensywie. Obrońcy i bramkarz niejednokrotnie zawinili przy traconych bramkach. Chociaż osobiście jestem w gronie tych, którzy bronią postawy Stefano Turatiego, to trzeba przyznać, że bramkarz beniaminka nigdy nie ma łatwego zadania. Obrona zazwyczaj nie gwarantuje potrzebnego spokoju i pewności, przepuszczając wiele strzałów rywali. Potwierdzają to również statystyki: Frosinone notuje jedną z najwyższych liczby interwencji (piąte miejsce w lidze). Takie warunki nie sprzyjają bramkarzowi, który prędzej czy później musi popełnić błąd. Być może moją opinię mogą wypaczać dobrze zapamiętane przeze mnie mecze, w których 22-latek niemalże w pojedynkę ratował gialloazzurich (np. spotkania z Bolonią, Hellas Verona czy Udinese).
Kiepska postawa defensorów Kanarków również znajduje swoje odzwierciedlenie w statystykach: dziewięć popełnionych błędów, które doprowadziły do oddania strzału oraz trzy prowadzące bezpośrednio do utraty bramki. Dodatkowo, Frosinone to trzecia najgorsza drużyna pod względem liczby traconych bramek (dane z Sofascore).
Ofensywna niemoc
Oprócz problemów w defensywie, Kanarki z upływem czasu powoli traciły swój ofensywny polot. Na początku sezonu w ekipie Di Francesco największe wrażenie bez wątpienia sprawiał Matías Soulé. Był on głównym motorem napędowym zespołu i najskuteczniejszym ofensywnym zawodnikiem. Jak to bywa w przypadku młodych piłkarzy, wraz z biegiem sezonu Argentyńczyk doświadczył wyraźnego spadku formy. Bez jego hurtowo zdobywanych bramek, Frosinone nie było w stanie nawiązać równej walki z innymi zespołami. Abstrahując od 21-latka, trzeba wyraźnie zaznaczyć, że w tej sytuacji mocno zawiodła polityka transferowa klubu i zarząd, który nie sprowadził rasowego napastnika. Bez klasycznego goleadora w ataku, który zagwarantuje stały dopływ goli, bardzo trudno beniaminkom rywalizować w walce o utrzymanie. Prawdę mówiąc, nie wiem, jak doszło do sytuacji, w której najskuteczniejszy napastnik (poza Soulé) miał na tym etapie sezonu zaledwie sześć trafień na koncie. Zdaję sobie sprawę, że słabsze włoskie drużyny nie mają szczególnie dużych budżetów, jednak wydaje mi się, że podczas obecnie trwających rozgrywek można było sprowadzić zawodnika, który dałby od siebie znacznie więcej niż wybitnie nieskuteczni Kaio Jorge, Demba Seck czy Arijon Ibrahimović.
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej
Oprócz problemów w poszczególnych formacjach, w grze Kanarków pojawiły się inne niedociągnięcia, przez które znajdują się w obecnej sytuacji. Tragiczna gra na wyjazdach to chyba najłatwiej zauważalny mankament. W 18 spotkaniach na wyjeździe Frosinone udało się zdobyć zaledwie 7 punktów, co jest drugim najgorszym wynikiem w lidze, zaraz po Salernitanie. Wspomniany wcześniej otwarty styl gry ma w tej sprawie duże znaczenie. Sposób, w jaki drużyna Di Francesco rozgrywa spotkania, jest wprawdzie satysfakcjonujący i przyjemny do oglądania, jednak beniaminkom może on znacząco utrudnić zadanie. Dobrym porównaniem wydaje się grające w Premier League Burnley, które również pozytywnym stylem gry zdominowało w zeszłym sezonie drugą ligę, ale wyraźnie nie podołało jakości obecnej w angielskiej ekstraklasie. Co prawda, Frosinone jeszcze nie znajduje się w tak opłakanej sytuacji, jednak analogia jest dosyć wyraźna.
Perspektywa przyszłości
Po 35 kolejkach Frosinone zajmuje 16. miejsce w tabeli, mając zaledwie dwa punkty przewagi nad 18. Udinese. Obecnie każdy mecz jest dla Kanarków małym finałem, którego nie mogą odpuścić. Moim zdaniem, szanse na utrzymanie są mimo wszystko dość duże, głównie z powodu fatalnej postawy przeciwników. Ostatnie wyniki (1 zwycięstwo i 5 remisów) świadczą o wzroście formy gialloazzurich. Być może są jeszcze w stanie nawiązać do bardzo solidnego początku sezonu.
No dobrze, ale co jeśli się nie uda? Na tę chwilę trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. W Frosinone obecnie gra wielu wypożyczonych piłkarzy, którzy raczej nie będą chętni do pozostania w Serie B i spróbują poszukać nowych wyzwań. Wydaje mi się, że w przypadku spadku, Frosinone będzie zależało na szybkim powrocie do włoskiej ekstraklasy, tym razem z inaczej zbudowaną drużyną. Mogą to osiągnąć, opierając zespół na doświadczonych drugoligowych zawodnikach oraz piłkarzach, którzy postanowią pozostać w klubie po potencjalnym spadku.
Jednak nie dzielmy skóry na niedźwiedziu. Jak na razie Frosinone wciąż walczy i nie można im odbierać szans na utrzymanie, mimo rywalizacji z teoretycznie silniejszymi zespołami. Sassuolo, Udinese czy nawet Empoli to bardziej uznane marki, jednak w walce o ligowy byt nie ma to żadnego znaczenia. Dzięki temu rywalizacja jest szczególnie ciekawa i otwarta, a właśnie o to chodzi kibicom – o pojedynek charakterów i emocje do samego końca.