„Inzaghi umie w puchary” – z tą tezą faktycznie należałoby się zgodzić. Przecież pracując w samym Mediolanie, Simone był górą w przypadku aż 19 rywalizacji w systemie pucharowym, notując w tym czasie jedynie pięć porażek oraz sześć remisów. Jego bilans bramkowy w tych pojedynkach wynosi 49:24. Za kadencji Włocha nerazzurri wygrali dwukrotnie Superpuchar Włoch, Puchar Włoch oraz zaliczyli 1/8 finału Ligi Mistrzów (pierwszy raz od 10 lat), a obecnie zespół zameldował się w półfinale najważniejszego turnieju w Europie oraz kolejnym finale krajowego pucharu. Traktując fazę grupową Champions League jako formę systemu z możliwym awansem, Inzaghi odprawiał rywali z kwitkiem w aż 13 przypadkach, przechodząc do kolejnej fazy lub finalnie sięgając po trofeum. Tylko raz (!) trener z Piacenzy odpadł z danej fazy rozgrywek: wydarzyło się to w dwumeczu z Liverpoolem. Ten bilans może robić wrażenie, zwłaszcza, że kiedy szkoleniowiec mediolańczyków prowadził stołeczne Lazio, również świetnie radził sobie w pucharach, triumfując w Coppa Italia oraz dwa razy sięgając po Superpuchar Włoch.
Powyższe argumenty mogą dawać wyobrażenie, jak blisko piłkarskiego nieba jest Inter i jak spore ma szanse na osiągnięcie czegoś, o czym na początku sezonu nikt nawet nie śnił. Marzenie każdego kibica nerazzurrich jest naprawdę tuż za rogiem. Nie odbieram Milanowi szans, ale trudno mi uwierzyć w realną walkę o awans z rąk rossonerich, zwłaszcza, jeśli porównać wymienione aspekty z formą, dołkiem mentalnym, w jakim znajduje się obecnie drużyna, problemami kadrowymi, czy z góry narzuconym pomysłem na grę, w którym ten zespół nie czuje się zbyt dobrze. Gdyby się uprzeć, można doszukiwać się argumentów po stronie Diabłów w postaci oklepanego już sloganu, czyli DNA Ligi Mistrzów. Owszem, wydaje się, że Milan i Champions League idą razem w parze, natomiast obecna kadra, sztab, a nawet i lwia część personelu aż po zarząd nie miała nic wspólnego z pamiętnymi sukcesami tego klubu w Europie. Myślę, że rozsądek oraz bardziej przyziemne hasło – „tu i teraz” – będą dzisiaj górą. Jako kibic Interu oczywiście na taki rozwój wypadku będę liczył. Aczkolwiek, piłka nożna lubi płatać figle, więc póki piłka w grze… Czekam z niecierpliwością!
Spoko analiza, tekst. Powodzonka, niech lepszy wygra, tym razem będzie to Inter.