Paolo Di Canio

Paolo Di Canio: Niespełniony piłkarz z łatką faszysty

Wariat z Hilsborough

Skonfliktowany z The Bhoys, wyklinając pod nosem wszystkich działaczy do siódmego pokolenia wstecz, Di Canio postanowił przenieść się do Anglii, gdzie zainteresowane jego zatrudnieniem było Sheffield Wednesday. W barwach The Owls znów zaliczył dobry debiutancki sezon, strzelając 12 goli w rozgrywkach Premier League. Dokładając do tego swoją waleczność i nieustępliwość zyskał wielką sympatię pośród kibiców.

Cóż jednak z tego, kiedy w kolejnym sezonie po raz kolejny koncertowo wszystko zaprzepaścił – trzeba przyznać, że tym razem przeszedł samego siebie. 26 września 1998 roku na Hilsborough przyjechał Arsenal. Podczas meczu doszło do bójki, w której głównymi aktorami byli Di Canio oraz Keown. Panowie otrzymali po czerwonej kartce, jednak to nie wystarczyło Włochowi. Postanowił zamanifestować swoje niezadowolenie z decyzji arbitra poprzez jego mocne popchnięcie, tak, że ten wylądował na murawie. Za ten wybryk otrzymał karę zawieszenia na 11 spotkań oraz grzywnę w wysokości 10 tysięcy funtów. Na dokładkę, władze Sheffield po tym zajściu postanowiły zerwać kontrakt z piłkarzem i wydalić go z klubu. „Straciłem głowę i musiałem to zrobić, moje ciało kontrolował wtedy demon, który wygrał z aniołem”. Minister Sportu, Tony Banks, nazwał go po tym incydencie barbarzyńcą.

Po całym zajściu, aby ochłonąć, wrócił chwilowo do Włoch. Bardzo chciał kontynuować karierę na Wyspach, jednak czuł, że może to okazać się niemożliwe, po tym jaki stosunek miała do niego angielska prasa. Z czasem potrafił wytłumaczyć sobie jednak to, że niekiedy nie ma co liczyć na innych i trzeba samotnie przemierzyć swoją drogę – zgodnie z kodeksem samurajów, którym podobnie jak faszyzmem, był zafascynowany. Szczerze mówiąc, dziwne połączenie zainteresowań. Zależało mu mocno na powrocie, by odkupić swoje winy i pokazać się z lepszej strony. Nie uznawał poddania się w walce. Nie odczuwał lęku i zawsze słuchał tylko siebie.

Szaleniec z młotem

Gdy wydawać by się mogło, że Di Canio jest już spalony w kolejnym kraju i nie ma czego szukać w Premier League, z pomocą przyszedł Harry Redknapp, który uznał, że właśnie taki wariat jest potrzebny w West Ham United. Z kibicami przywitał się w dość osobliwy sposób, za który w sumie go pokochali: „Chcę być szczery. Jeśli czegoś tutaj nie wygram, po prostu się zabiję. Popełniłem duży błąd i przepraszam za to. West Ham dał mi szansę i jestem bardzo szczęśliwy że tu jestem. Dam z siebie wszystko” – brzmiały pierwsze słowa na konferencji prasowej nowego nabytku Młotów.

Mówią mi, że popełniam wielki błąd podpisując kontrakt z Di Canio, ale on robi z piłką rzeczy, o jakich inni mogą tylko marzyć. To lider i profesjonalista. Zyskuje szacunek niczym Bobby Moore” – komplementował Włocha Redknapp. Te pochwały tchnęły w Paolo nowe życie, tak bardzo potrzebował ciepłych słów pod swoim adresem. Pomimo faktu, że Di Canio przysporzył całej masy problemów, Redknapp nigdy nie żałował decyzji o sprowadzeniu wychowanka Lazio do drużyny.

Paolo Di Canio w barwach West Ham United stał się jednym z włoskich symboli Premier League lat 90, zaraz obok Gianfranco Zoli, Gianluki Viallego i Roberto Di Mateo. Nie został nim bezpodstawnie. W drużynie Młotów w końcu mógł rozwinąć skrzydła, chociaż był już po trzydziestce. To tutaj zaliczył swój najlepszy sezon w karierze zdobywając 16 ligowych bramek w 30 spotkaniach. Wisienką na torcie okazał się gol strzelony przeciwko Wimbledonowi. Do dziś pokazywany jest w różnych zestawieniach jako jedna z najpiękniejszych bramek w historii angielskiej ligi. Po sezonie okazało się, że kontrowersyjny Włoch został wybrany najlepszym piłkarzem West Ham.

Paolo Di Canio vs Wimbledon
Kuszony przez Diabła

Świetna postawa Di Canio nie umknęła Sir Alexowi Fergusonowi. Fergie zadzwonił do Paolo, namawiając go na przenosiny na Old Trafford, gdzie mógłby zostać kimś na miarę spadkobiercy Erica Cantony. Zaskoczony Di Canio był bardziej niż szczęśliwy, musiał jednak odmówić. Nie potrafił porzucić rodziny, którą było dla niego West Ham. Stracił tym samym szansę na wygranie Ligi Mistrzów z ekipą Czerwonych Diabłów. Na pożegnanie Ferguson odparł „Szanuje takich ludzi jak Ty”. To dla Paolo znaczyło więcej niż wszystkie wcześniejsze pochwały.

Przykładny profesjonalista i „gest Di Canio”

Podczas pobytu w West Ham Di Canio nieco się zmienił. Zaczął przykładać się do treningów, zdrowo odżywiać, odstawił alkohol, a nawet trenował na dodatkowych, indywidualnych sesjach. Stał się przykładem dla reszty drużyny oraz młodych piłkarzy. Niesamowite, prawda? Anioł w diabelskiej skórze – tak ironicznie go nazywali. „Szefuńciu! K…wa, jest rozgrzewka, powinniśmy się rozciągać, a Ruddock opowiada historyjki o dymaniu i piciu z zeszłej nocy. Szefuńcio uważa, że to w porządku? Otóż, nie, nie jest to w porządku! Moncur rechocze jak głupi zamiast skupić się na treningu. Co tu się k…wa dzieje!?” – tak brzmiała jedna z pierwszych rozmów Di Canio z Redknappem podczas jednej z sesji treningowych.

W 2000 roku zapisał się w historii Premier League kolejną świetną postawą, za którą otrzymał nawet nagrodę FIFA Fair Play. Będąc na czystej pozycji, w niemal 100% sytuacji, wstrzymał akcję i nie strzelił gola, widząc, że bramkarz Evertonu – Paul Gerrard, leży na murawie i potrzebuje pomocy medycznej. Za swoją postawę otrzymał owacje na stojąco od całego Goodison Park. FIFA wyczyn ten nazwała „gestem Di Canio”.

Jego profesjonalizm na treningach i wola walki były przykładem dla młodych Młotów tamtego okresu, a byli pośród nich Frank Lampard, Rio Ferdinand, Joe Cole i Michael Carrick, którzy po latach stanowili filar reprezentacji Synów Albionu.

Strony: 1 2 3 4

Udostępnij ten tekst:

Powiadom
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Pokaż wszystkie komentarze