Dario Hübner – król niższych lig. Nazywali go Bizonem. Nie traktował swojego zajęcia poważnie i nie prowadził się jak profesjonalista. Nigdy nie zrobił zawrotnej kariery i nie grał w czołowych klubach, chociaż znalazł się w składzie Milanu na przedsezonowym tournée. Pomimo swojego podejścia i niebywałej autentyczności zdobył tytuł capocannoniere zarówno w Serie C1, B oraz A.
Urodził się 28 kwietnia 1967 roku w małej miejscowości Muggia niedaleko Triestu. W jego żyłach płynie włosko-niemiecka krew, jego dziadek pochodził bowiem z Frankfurtu, skąd wyemigrował do Włoch i osiedlił się w Istrii. Dario jest synem pracownika fabryki i gospodyni domowej. W wieku 14 lat, po ukończeniu szkoły średniej postanowił zamknąć książki i pójść ścieżką, którą obrało wielu jego rówieśników z miasteczka. „W dniu egzaminu, kończącego szkołę średnią, powiedziałem profesorom: cokolwiek się stanie, od jutra szukam pracy. Jaki sens ma nauka przez kolejne pięć lat, a następnie rezygnacja z tego wszystkiego? Lepiej od razu poszukać właściwej ścieżki”.
Piłka nożna to tylko zabawa
Początkowo Dario znalazł zatrudnienie w piekarni, poźniej został robotnikiem. Pracował w fabryce aluminiowych ram okiennych. Wtedy jeszcze nie wiedział, że przeznaczenie szykuje mu zupełnie inną drogę. Z czasem zaczął interesować się piłką nożną, ale była dla niego jedynie rozrywką. Praca w fabryce zapewniała mu stałe dochody i stanowiła pewne źródło utrzymania, futbol był jedynie frajdą.
Grę w piłkę miał już we krwi. Jako młody, sześcioletni chłopak, za sprawą ojca, szkolił się w drużynie Pulcini della Muggesana. Przeszedł w tym klubie przez wszystkie szczeble młodzieżowych drużyn. Będąc 16-latkiem, Dario myślał, że to pierwszy i jedyny klub piłkarski, w którym kiedykolwiek przyszło mu grać. Nie wyobrażał sobie, że przyjdzie mu kiedyś zarabiać na kopaniu piłki. „Byłem dość surowy, nie miałem żadnego stylu. Trenowałem jedynie dwa razy w tygodniu, dodatkowo, po dziesięciu godzinach pracy w fabryce. Po takim wysiłku nie masz ochoty nawet rozmawiać o podstawach taktyki. Wchodzisz na boisko, kopiesz piłkę, grasz i dziękujesz”.
Oprócz piłki nożnej, młody Dario zafascynowany był też innymi sportami. Uwielbiał jeździć na nartach, a także grać w koszykówkę. Jego ukochaną drużyną był Virtus Bologna. Prawdziwą pasją była jednak Formuła 1. Kiedy tylko rozpoczynało się Grand Prix w Monzy, Dario rozpoczynał swój rytuał: wyjazd wieczorem po pracy, noc poza domem, wyścig, oglądany z trybun oraz powrót. Jego idolami, którzy przedwcześnie odeszli, ale na zawsze już pozostali w jego sercu byli Ayrton Senna oraz Gilles Villeneuve.
Początek przygody
W wieku 20 lat Dario niespodziewanie zostaje zauważony przez Zambianchiego – dyrektora sportowy z małej drużyny w Treviso, który daje mu szansę gry w Careni Pievigina. Tam spędza jedynie sezon, ale notuje imponujące statystyki. Występuje w 25 spotkaniach i zdobywa w nich 10 bramek.
Tak zaczyna się kariera Hübnera, który po raz pierwszy wyjeżdża z rodzinnej miejscowości i zaczyna przygodę jako piłkarz. Podchodzi do tego jednak bardzo asekuracyjnie. „Zrobiłem to, żeby spróbować, uzgodniłem jednak z pracodawcą, że jeśli coś nie wyjdzie, będę mógł wróci do fabryki”.
Do pracy jednak nie powrócił. Po udanym doświadczeniu w Pieviginii Zambianchi zabrał go ze sobą do Pergocremy grającej w Serie C2. Niemal nie zdając sobie z tego sprawy, Dario stał się zawodowym piłkarzem. Zaczynał od najniższych szczebli kariery, ze spokojem i skromnością. To pozwalało mu na dalszy rozwój.
Crema, mój dom
W Cremie czuł się na tyle dobrze, że postanowił kupić dom na obrzeżach miasta i w nim zamieszkać. To także tutaj poznał swoją żonę. „Kiedy zostałem zawodnikiem Fano Calcio, wróciłem pewnego dnia do mojej ulubionej restauracji w Cremie, żeby przywitać się z Rosą. Tego dnia akurat jej nie było, więc zostawiłem swój numer telefonu. Kilka dni później rozmawialiśmy ze sobą bardzo długo. Kiedy przyjechałem do miasta, by spakować swoje ostatnie rzeczy, spotkaliśmy się, a pół roku poźniej byliśmy mężem i żoną”.
Grając dla Pergocremy wciąż nie traktował futbolu zbyt poważnie, dlatego nie przywiązywał wagi do klubu, w którym grał. Bez problemu zgodził się na kolejny transfer, właśnie do wspomnianej wcześniej drużyny Fano. Był to jeden z przełomowych momentów w jego karierze.
Tu spędził trzy lata i już w pierwszym sezonie awansował z klubem do Serie C1. Przed kolejnymi rozgrywkami do klubu dołączył nowy trener – Francesco Guidolin. Maniakalnie wręcz skrupulatny trener nauczył Hübnera tego czego do tej pory nikt mu nie przekazał: jak poruszać się po boisku. Dario w Fano wystąpił w 88 spotkaniach, zdobywając w nich 25 bramek.