Andrij Szewczenko – syn sowieckiego oficera, któremu również przepowiadano karierę wojskową. W wieku 9 lat zmuszony był do opuszczenia swojego domu, po wybuchu reaktora jądrowego w elektrowni w Czarnobylu. Niesamowity talent ukraińskiej piłki, który sześciokrotnie wybierany był najlepszym zawodnikiem tego kraju. Nazwany przez jednego z włoskich dziennikarzy piłkarzem o oczach jelonka Bambi. Laureat Złotej Piłki France Football.
Dzieciństwo
Urodził się 9 września 1976 roku w miejscowości Dwirkiwszczyna, wsi liczącej niespełna ośmiuset mieszkańców, leżącej w obwodzie kijowskim, około stu kilometrów od stolicy Ukrainy. Niewiele jednak brakowało, by mały Andrij przyszedł na świat w Niemczech, podobnie jak jego trzy lata starsza siostra Ołena. Jego ojciec Mykola był sowieckim oficerem, który stacjonował w Poczdamie. Jednak krótko przed narodzinami Andrija rodzina powróciła do kraju. Kilka lat poźniej Szewczenko senior odrzucił lukratywną ofertę pracy w NRD chcąc pozostać na Ukrainie.
Kiedy Andrij miał trzy lata, jego rodzina przeniosła się do Kijowa, gdzie Mykola otrzymał nową pracę. Niewiele poźniej młodym Szewą bez reszty zawładną futbol. Niestety ojciec Andrija nie przepadał za piłką nożna i za wszelką cenę chciał, by syn poszedł w jego ślady. Chłopak jednak, od swoich najmłodszych lat, podziwiał piłkarzy takich jak Zico czy Romario i uwielbiał grać w piłkę. Jak się poźniej okazało odziedziczył talent do gry po swoim dziadku Hryhoriju, a przekonały się o tym szczególnie piłkarskie Włochy.
„Syn przepadał na całe dnie. Wracał do domu cały obłocony i podrapany, ale też dumny z tego ile zdobył bramek. Próbowaliśmy przemówić mu do rozsądku, że nie jesteśmy w stanie co chwile kupować mu nowych butów do gry w piłkę, ale Andrij był gotów grać nawet na bosaka. Kiedyś złamał rękę, a na drugi dzień już biegał po boisku z piłką przy nodze. Wtedy zrozumieliśmy, że nie wybijemy mu futbolu z głowy” – wspominała Lubow, matka Andrija.
Futbol ponad wszystko
Andrij doskonalił swoje umiejętności piłkarskie grając z kolegami w szkole, a także w sąsiedzkim stowarzyszeniu, którego trenerem była jedna z sąsiadek rodziny piłkarza. Szewczenko starał się także o przyjęcie do szkoły sportowej w Kijowie, ale niestety poległ na testach. Zwrócił jednak na siebie uwagę trenera sekcji młodzieżowej Dynama Kijów, Aleksandra Szpakowa, grając w szkolnym turnieju. Szybko dał się poznać jako prawdziwy tytan pracy, chcący wciąż doskonalić swoje umiejętności. Ta cecha bardzo wyróżniała go na tle innych zawodników. Nie podobało się to jednak jego ojcu, który zabronił mu chodzić na treningi, nadal wierząc, że syn dołączy w przyszłości do armii. Jednak prawdziwa miłość poradzi sobie z każdą przeszkodą. Młody Szewczenko uciekał z domu przez okno, by tylko pojawić się na treningu.
Kiedy 26 kwietnia 1986 roku doszło do katastrofy w Czarnobylu, pomimo że Kijów oddalony jest od miejsca wypadku o sto kilometrów, dla bezpieczeństwa tamtejsze rodziny również ewakuowano. Szewczenkowie na okres 3 miesięcy przenieśli się do rosyjskiego Azowa, położonego na wybrzeżu Morza Czarnego. Kariera młodego ukraińskiego napastnika została lekko wyhamowana.
Po powrocie z Azowa, Szpakow nadal był wpatrzony w Szewczenkę i koniecznie chciał go ściągnąć do akademii Dynama, by uniknąć sprzeciwów ojca, trener przekonał go, że treningi świetnie wpłyną na kondycję fizyczną Andrija, co pozwoli mu na lepszy start w armii. Udało się. Z czasem Mykola Szewczenko zrozumiał, że jego syn powinien wybrać swoją własną drogę, chociaż nigdy do końca jej nie pochwalał.
Dynamo Kijów
Kariera Szewy w końcu mogła ruszyć z miejsca. Oczywiście początki bywają trudne, nie inaczej było w przypadku Andrija, który pomimo swojej smykałki do futbolu miał problemy z odnalezieniem się na boisku. „Był zwyczajnym dzieciakiem, lecz jeśli postawił sobie cel, to zawsze go osiągał. Jego osobowość bardzo mu w tym pomagała. To było wyjątkowe” – mówił Szpakow.
W 1990 roku, razem z drużyną U14 wygrał organizowany w Walii turniej Iana Rusha, zdobywając przy tym tytuł króla strzelców i nagrodę w postaci butów ufundowanych przez gwiazdę Liverpoolu. Buty były dla niego za małe, jednak z uporem maniaka grał w nich dopóki jego duży palec nie zrobił w nich dziury.
8 listopada 1994 roku nadszedł magiczny dzień – Szewa zadebiutował w seniorskiej drużynie Dynama w meczu z Szachtarem Donieck. Jego zespół wygrał 3:1, a Andrij pomimo zerowego dorobku bramkowego zaliczył całkiem udany występ. Do końca sezonu 1994/95 Szewczenko pojawił się w seniorskiej drużynie jeszcze szesnaście razy w lidze, zdobywając jedną bramkę. Do tego dołożył występy w Lidze Mistrzów oraz Pucharze Ukrainy, gdzie zaliczył po jednym trafieniu.
Dobre występy w drużynie z Kijowa zaowocowały powołaniem do reprezentacji Ukrainy, w której zadebiutował 25 marca 1995 roku przeciwko Chorwacji. Niestety samego meczu nie wspomina najlepiej, gdyż Ukraina poległa w tym spotkaniu 0:4. Na swoje pierwsze trafienie musiał poczekać aż do 1 maja 1996 roku, do meczu towarzyskiego z Turcją.
Gwiazda Ligi Mistrzów
Jego kariera wzbiła się na jeszcze wyższy poziom w sezonie 1995/96. Krajowe rozgrywki zakończył wówczas z szesnastoma bramkami na koncie i średnią wynoszącą 0.5 gola na mecz. Dynamo po raz kolejny zdobyło tytuł mistrza kraju. Niestety w Lidze Mistrzów nie było już tak kolorowo. Drużyna z Kijowa awansowała do fazy grupowej, jednak w atmosferze skandalu została zdyskwalifikowana, za chęć przekupienia sędziego w pierwszym meczu grupowego przeciwko FC Porto.
Nadszedł jednak dzień 5 listopada 1997 roku. Tego dnia Andrij Szewczenko przestał być anonimowy i usłyszał o nim cały piłkarski świat. Jego drużyna zmierzyła się w ramach Ligi Mistrzów FC Barceloną na Camp Nou, którą Dynamo pokonało 4:0, a Szewa była autorem hat-tricka. „To był wieczór, podczas którego zostałem odkryty. Nastąpił koniec anonimowości”. Warto dodać, że pierwsze spotkanie pomiędzy tymi drużynami zakończyło się również wysoką wygraną Ukraińców 3:0. Po efektownym wyjściu z grupy ekipa Walerego Łobanowskiego została zatrzymana przez Juventus. Sezon poźniej zaś biało-niebiescy zabrnęli aż do półfinału rozgrywek, po drodze eliminując Real Madryt i ulegając dopiero Bayernowi Monachium.
O Szewczence zaczęło być co raz głośniej, dodatkowo w klubie narastała rywalizacja pomiędzy nim a Serhijem Rebrowem. Obaj panowie nie przepadali za sobą i tylko kwestią czasu było, kiedy ich drogi się rozejdą. Po meczu z Blaugraną potencjalnych pracodawców nie brakowało. Mocno zainteresowani usługami Andrija były Manchester United, Barcelona oraz AC Milan. Włodarzom Dynama cudem udało się jednak przekonać Szewę do pozostania w klubie na jeszcze jeden sezon. Owy cud to mercedes, willa z basenem oraz sto tysięcy dolarów pensji rocznie.
przeprowadzka do Milanu
Ostatecznie, po zaciętej walce między zainteresowanymi klubami, 22 grudnia 1998 roku Andrij podpisał kontrakt z Milanem. Zadowoleni z siebie włodarze rossonerich oznajmili kibicom, że Szewczenko jest prezentem gwiazdkowym, który kosztował klub 26 milionów dolarów. Sezon jednak dokończył jeszcze jako zawodnik Dynama. Zmieniając barwy na czerwono-czarne, Szewa zostawił po sobie wielką pustkę w Kijowie, gdzie wygrał pięć mistrzostw kraju, trzy Pucharu Ukrainy, Puchar Wspólnoty oraz Superpuchar Ukrainy. Po transferze do Mediolanu Walery Łobanowski nazwał Szewczenkę „Białym Ronaldo”.
Premierowy sezon w barwach Milanu nie mógł rozpocząć się dla Szewy lepiej. W swoim debiutanckim meczu zdobył bramkę, by w piątej kolejce ustrzelić hat-tricka w zaledwie 7 minut. Sezon kończył z dorobkiem 24 bramek na koncie, które dały mu tytuł capocannoniere. Zgarnął także nagrodę za najlepszego debiutującego cudzoziemca w historii ligi włoskiej. Pomimo znakomitej postawy swojej ukraińskiej gwiazdy, rossoneri zajęli dopiero trzecie miejsce w ligowej tabeli, ustępując Lazio i Juventusowi, a w Lidze Mistrzów nie przebrnęli nawet fazy grupowej. Indywidualnie natomiast sięgnął po raz kolejny po statuetkę piłkarza roku 1999 na Ukrainie oraz zajął trzecie miejsce w plebiscycie Złotej Piłki.
Kolejne dwa sezony w barwach Milanu również nie przyniosły sukcesów drużynowych, jednak Andrij nadal strzelał jak na zawołanie, kompletując 34 trafienia w 51 meczach w sezonie 2000/01 oraz 17 bramek rok poźniej w 38 występach. Drużyna rossonerich przeżywała kryzys, jednak Andrij Szewczenko ani chwili nie żałował swojej decyzji o dołączeniu do Milanu, wierząc że klub zdoła niebawem powalczyć o trofea. Nie mylił się.